Strona główna

piątek, 14 sierpnia 2015

To koniec..

Siedząc przy oknie w hotelu niedaleko lotniska zdałam sobie sprawę jak ważne było dla mnie to życie, które miałam tutaj.
Miałam mała spinę z hostem, ale ten obiecał, że jeżeli pójdę w rematch on wystawi mi pozytywne referencje bo nigdy nie było e mną problemu i dzieciaki mnie kochają. KŁAMAŁ. w momencie gdy skonfrontowałam go z rzeczywistością i moją decyzję ten zadzwonił do agencji i nagadał na mnie naprawdę sporo pierdół i przedstawił rzeczy, które miały jakieś tam miejsce w 2014 roku, agencja zerwała ze mną kontrakt, a LCC która była naprawdę po mojej stronie miała związane ręce. Dostałam wczoraj telefon, że do wieczora mam się spakować i opuścić dom bo host nie chce żebym już z nim mieszkała. po 11 miesiącach współpracy zostałam potraktowana jak śmieć i nie usłyszałam ani jednego słowa. Oczywiście za bilet musiałam zapłacić z własnych pieniędzy, których nie miałam ze względów zdrowotnych, więc moja karta debetowa jest obciążona ogromną sumą pieniędzy, którą muszę jak najszybciej spłacić.
Mój lot jest za 6 godzin. Nie mogę jeść, spać, myśleć. W ciągu 24h zostało mi odebrane całe życie. Nie pożegnałam się z nikim, bo nie miałam na to czasu. Mój facet jest teraz w Londynie i nie widzieliśmy się kupę czasu i kupę czasu się jeszcze nie zobaczymy.
Oczywiście plany co do powrotu są, aczkolwiek co do realizacji to muszę troszkę poczekać.
Nie chcę współczucia. Życzcie mi kochani szczęścia i szybkiego powrotu do Stanów i mężczyzny, z którym chcę spędzić resztę życia :).

341 dni w Stanach. TO KONIEC..

update:
odrzucono moją kartę, więc nie mam biletu.. w Polsce już prawie 20, nikt nie jest w stanie mi pomóc. chyba nie może być już gorzej..

czwartek, 13 sierpnia 2015

ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY!

Damn, a obiecałam Wam a przede wszystkim sobie, że wrócę do blogowania. Szczerze muszę przyznać, że nie miałam kompletnie ŻADNEJ motywacji, żeby tutaj powrócić i chyba dalej takowej nie mam, ale poczułam się dziś do naskrobania czegokolwiek.

Jak na chwilę obecną wygląda moje życie? Obrót o 180 stopni. Dalej mieszkam w Colorado, z tą samą rodziną, aczkolwiek prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, bądź w przyszłym będę oficjalnie w rematchu. Dlaczego? Dobre pytanie. Za 4 tygodnie kończę swój pierwszy rok i nie czuję się komfortowo w tej rodzinie. Stalkują moje wszystkie portale społecznościowe i czepiają się dosłownie o wszystko. Nie mam już samochodu a do najbliższego sklepu 2 mile i 35 stopni za oknem. Kamień spadł mi z serca kiedy w końcu porozmawiałam z LCC, że chcę stąd uciekać. Myślę, że to dobra decyzja i moje w końcu zmieni się na lepsze. Strasznie zależy mi żeby zostać w Colorado, ze względu na mojego mężczyznę, aczkolwiek nawet jeśli nie znajdę nikogo, to wiem że w grudniu wrócę tu spowrotem, aczkolwiek już nie jako au pair. Są plany, są!

środa, 8 kwietnia 2015

REAKTYWACJA.

Strasznie zaniedbałam tego bloga, a obiecałam sobie, że będę prowadzić regularnie, coby sobie usiąść po tym roku i powspominać. Żałuję strasznie. REAKTYWACJA.

Strasznie dużo wydarzyło się od ostatniego wpisu tutaj. W listopadzie poznałam pewnego mężczyznę, z którym spotykam się do dzisiaj, w grudniu byłam w Californii, która strasznie mnie urzekła i na pewno tam jeszcze wrócę!



W marcu, dokładnie siódmego minęło mi tutaj pół roku! A dzisiaj siedem miesięcy. Ktoś mi może powiedzieć kiedy to zleciało?
Podjęłam już ostateczną decyzję o przedłużeniu programu. Chcę zostać na kolejny rok, z tą samą rodziną, ale jeszcze tego tematu z nimi nie poruszałam. Mam dobre przeczucia, aczkolwiek kto wie!

Żyje mi się tutaj dobrze, kończę szkołę powoli, z dzieciakami się dogaduję, przybyło trochę metalu na twarzy (i nie tylko) oraz trochę tuszu pod skórą :D.

Trzymajcie się kochani! Postaram się być bardziej systematyczna!